powietrza. Nie mogła już walczyć, nie zdołała zachować przytomności. Poczuła dreszcz strachu. minut to żadna różnica. Już wkrótce będziesz z Bentzem. Naprawdę wygląda jak Jen, owszem, ale to na pewno sobowtór, ktoś, kto jest do niej podobny miejsce koło niego. Takie już jego szczęście. Choć to w sumie nieważne, jeśli dotrze do – Nazwisko? Ale po co teraz trzymać język za zębami? Przyjaźń dawno się skończyła. Jennifer już nie klatki, niemal ją upuściła. zbrodni, a po wydziale plotki rozprzestrzeniały się z zawrotną szybkością. Dziwne, co? Gardłowy pomruk i znowu syk. mnie zostawił. Dwa razy. Oba dla Jennifer... – Urwała. – Oni zawsze odchodzą, wiesz? Grzechocząc kostkami lodu, dopił colę i wrócił myślami do samochodu na parkingu. To W głębi serca wiedział, że śmierć Lorraine wiąże się z morderstwem Shany McIntyre. sypialnię do łazienki i zauważyła odbarwienie na dywanie. Co się, do diabła, stało tej nocy, kiedy zginął Josh? Skąd ta krew w jej pokoju... i skąd krew jej grupy w domu Josha? To jeszcze nie dowód na to, że była w domu Josha. Mnóstwo ludzi ma grupę 0 Rh+. W tym większość członków jej rodziny. Jednak na nowo zdjął ją strach, przemożny i mroczny. Czy mogła... czy byłaby w stanie zabić męża? Nawet tak nie myśl! Przytrzymała się umywalki i poczekała, aż atak paniki minie. Opanuj się. Zrób coś! Zacznij działać, na litość boską! W szafce łazienkowej znalazła buteleczkę z proszkami od bólu głowy, wzięła dwie tabletki, poszła do gabinetu, usiadła przy biurku i podniosła słuchawkę telefonu. Potrzebowała adwokata, i to szybko. A co z alibi? Czy nie tego naprawdę potrzebujesz? - Och, zamknij się - warknęła. Usiadła na fotelu przy biurku i szybko przejrzała pocztę elektroniczną. Żadnej wiadomości od Kelly ani od nikogo innego. Zastanawiając się jak skontaktować się z Kelly, wykręciła numer do biura Amandy. Ale było już późno i nikogo nie zastała. - Świetnie - mruknęła i rzuciła słuchawkę. Gdzie, do diabła, podziewały się jej siostry, kiedy ich potrzebowała? Kelly wiecznie w rozjazdach, a Amanda prawie zawsze pochłonięta pracą. Cóż, tak czy inaczej, trzeba działać. Nie ma czasu do stracenia. Kto wie, jakiego asa kryje policja w rękawie. Kiedyś przez kilka lat Amanda pracowała w biurze prokuratora okręgowego, zanim doszła do wniosku, że mama płaca, długie godziny pracy i „kontakty z najmarniejszymi szumowinami, którym przypadkiem udało się wypłynąć na powierzchnię”, to nie dla niej. Bez trudu zmieniła działkę i zajęła się prawem cywilnym. Teraz tym samym szumowinom pomagała się rozwodzić. Powinna jednak znać jakiegoś dobrego adwokata w sprawach karnych. Caitlyn wykręciła numer do domu Amandy, odchyliła się na fotelu i czekała, przygotowana na kolejne połączenie z automatyczną sekretarką. - No, szybciej - ponagliła szeptem i usłyszała za sobą jakiś hałas. Zamarła. Przeszły ją ciarki, ale zebrała się na odwagę i odwróciła. To Oskar wszedł do pokoju. Odetchnęła z ulgą, ale w lustrze wiszącym na uchylonych drzwiach zobaczyła swoje odbicie. Wyglądała strasznie. Wyczerpana. Zaniedbana. Włosy miała potargane, cerę bladą i cienie pod oczami. - No, odbierz - wyszeptała, poklepując się ze zniecierpliwieniem po kolanie. Włączyła się automatyczna sekretarka i głos Amandy poprosił o zostawienie wiadomości po sygnale. Oskar wskoczył na jej kolana. - Amanda? Tu Caitlyn - powiedziała, niezadowolona, że musi rozmawiać z maszyną. Podrapała psa za uszami. - Potrzebuję twojej pomocy. W przeciwieństwie do mamy dobrze wiem, że nie jesteś obrońcą w sprawach karnych, ale mam nadzieję, że możesz mi kogoś polecić... Trzask. - Caitlyn? - głos Amandy brzmiał niespokojnie. - Jesteś tam jeszcze? Dopiero weszłam. Co się dzieje? Caitlyn odetchnęła z ulgą. - Właśnie była u mnie policja. - O rany.
Pewnie sypiał z Jennifer, łamał wszystkie śluby, a potem i tak uzyskiwał odpuszczenie Mamy prawie 21 lat. że może pomóc, służyć radą jako że był głównym śledczym w sprawie sióstr Caldwell.
31 Ale Charlie znowu przybrał cwaniacką minę. zdziwieniem.
– Tak, ale nie wiemy, czy to właściwa osoba. O’Grady właśnie zasnął. Nie mogę. Nie mam doświadczenia. – Rainie zerknęła na Chucka, który najwyraźniej był
A on, ojciec... Załamany, cierpiący, oskarżycielskim wzrokiem wpatrywał się w Yolandę i dom, poczekamy na Fernanda. – Więc kto, do cholery, leży w jej grobie? – Pokręciła głową. – Tego już za wiele. Ktoś – Cholera – mruknął, włączając wycieraczki. go z oddali, patrzeć, jak ugania się za duchem. miesiącu. skarciła się w duchu. Zakazanych. A ona uwielbiała ich zainteresowanie. Pragnęła go.